Tamte Łąki



Ostatnim razem była opisana historia sprzed ponad półtora wieku, a dzisiaj historia będzie nieco nowsza, bo rzecz dzieje się latosi. Przed dwoma tygodniami w setną rocznicę odzyskania niepodległości grupa czterech eksploratorów z Woli Grzymalinej wybrała się na poszukiwanie swoich dawnych posiadłości. Tak zwane „Tamte Łąki”, nazwa niezbyt wyszukana i niezbyt oryginalna, ale taka obowiązywała w powszechnym obiegu. Tamte Łaki były zlokalizowane w niezwykle urokliwym miejscu, bo znajdowały się nad brzegiem starego koryta Widawki. Chyba każdy właściciel gospodarstwa w Woli Grzymalinej posiadał tam kawałek własnej łąki i jest to jedyne miejsce, które zachowało się po nas w miare nienaruszonym stanie. Tamte Łąki znajdują się pomiędzy Stefanowizną a Piaskami. Można tam dojechać albo od strony Łękawy przez most na Widawce i przez Stefanowiznę w strone Piasków, albo od Piasków w Stronę Stefanowizny nową wyasfaltowaną drogą.

                                                                        Tamte Łąki

                           oraz ci, którzy kiedyś wylewali tutaj poty podczas pracy przy sianie
Nowe koryto Widawki
                                                         Ciąg dalszy poszukiwań
                                                    W tym miejscu był kiedyś staw
                                             Stare koryto Widawki w okolicach Cieślowizny.






                                           Zdjęcia ośnieżone były wykonane tydzień później 

Z Woli Grzymalinej do Tamtych Łąk jechało się drogą leśną obok cmentarza, następnie obok Dąbrowy skręcało się w prawo i mijając z lewej strony osadniki przecinało się na wprost drogę z Piasków do Stefanowizny
Budynki w Dąbrowie obecnie należą do koła łowieckiego, którego pełna nazwa brzmi: Koło Łowieckie Szarak Wola Grzymalina

Z trzech osadników kopalnianych, które tu kiedyś były pozostał tylko jeden, na dwóch pozostałych rosną już drzewa 

Kilkaset metrów od Tamtych Łąk w stronę Stefanowizny był dom w którym mieszkał leśniczy o nazwisku Dawid. Ten dom zachował się do dnia dzisiejszego, ściany i dach są jeszcze w dosyć przyzwoitym stanie.

                                                         Dom rodziny Dawidów
                                   Ten lis, któremu świecą się oczy to mieszkaniec Tamtych Łąk
Tak to wygląda na mapie w Geoportalu. Pionowy pas na środku to droga Piaski - Stefanowizna. Po lewej stronie od drogi te trzy prostokąty to osadniki, z których tylko ten pierwszy z lewej jeszcze oczyszcza wody odprowadzane z kopalnianych studni głębinowych. Po prawej stronie od drogi są nasze Tamte Łąki. Pionowy pas po prawej stronie, to nowe wybetonowane koryto Widawki




Podobała mi się wycieczka do Tamtych Łąk. Chyba latosi jeszcze raz tam pojadę
Jarek
Ps. Ciekawe, czy ktoś jeszcze pamięta co w dawnych czasach oznaczało urocze słowo "latosi", które dzisiaj słyszy się niezwykle rzadko. Może ktoś w komentarzu napisze co to znaczy "latosi".

Komentarze

  1. Tamte łąki zwidzane przez Panów to piękny widok.
    Wracałam z bratem z Tamtych Łak [ja grabiłam tam siano a Brat łowil ryby]iweszliśmy do lasu koło Dąbrowy na poziomki.To co wtedy zobaczyliśmy na porębie zatkało nam dech w piersi.Otóż część poręby była czerwona od owoców pziomek.Nigdy więcej nie widziałam czegoś podobnego,a i też nie zapomniałam tego widoku."latosi"tegoroczny.
    POzdrawiam Zofia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam serdecznie na pewno to była piękna wycieczka zobaczyć jeszcze skrawek własnej ziemi nie dotkniętej przez kopalnie.
    Tam te łąki były w dwóch miejscach część ludzi miało na Stefanowiznie i część ludzi na Cieślowiżnie, my mieszkańcy koloni Wola Grzymalina jechaliśmy w stronę Słoku a następnie leśnym duchtem jechaliśmy na tamte łąki. Trzeba było wybrać się do pracy na cały dzień, ojciec kosił ja i mamom rozkładaliśmy siano żeby szybciej wysuszyć, łąki były podmokłe więc często trzeba było wnosić siano na suche miejsca. praca trwała od rana do wieczora. Jeżeli była pogoda to praca przy suszeniu siana trwała około trzech dni,od rana do wieczora spędzaliśmy tam czas przy suszeniu siana. Największa frajda była kiedy już wysuszone siano znalazło się na wozie, a nas ojciec wsadzał na tą furę siana i tak wracało się leśną drogą do domu. Trzeba było trzymać się drąga który opasywał siano żeby nie spaść ponieważ droga leśna była wyboista. To była ciężka praca mimo wszystko bardzo tęsknię za tym zapachem siana.


    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Młócenie zboża