Jeszcze trochę wspomnień majowych na wesoło
Piękna zieleń majowa zapraszała nas na łono natury i różnych zabaw, nasze pokolenie nie wychowywało się na komputerach i smartwonach ale umieliśmy się bawić i cieszyć się z każdej zabawy a pomysłów dobrych i złych było bardzo dużo. W mej pamięci na zawsze pozostanie jedno niedzielne po południe. Spotkaliśmy się naszą paczką z koloni Wola Grzymalina, nie pamiętam kto wymyślił tą zabawę. Trzeba było wdrapać się na młodą brzózkę, których wokół naszych dom nie brakowało a zwłaszcza przy domu Wróbelków następnie trzeba było uchwycić za gibką gałązkę i po niej zjechać na ziemię. Zabawa trwało dość długi czas zaliczając następne wyższe brzozy aż w pewny momencie Jadzia Wróbel zjechała i upadła na rękę. Ręka jej bardzo spuchła. Baliśmy się wrócić do domu ale ją bardzo bolało, jej ojciec załadował na rower i zawiózł do Pana Mantyka na Rogowiec, który był specjalistą od nastawiania zwichniętych kończyn i tak skończyła się jedna z naszych zabaw. Tych zabaw i spotkań było bardzo wiele,można by opisać całą książkę. Przesyłam Wam moi kochani taki brzozowy las.
Tak by się chciało teraz tam być i podziwiać maja i być takim młodym nie ważna zwichnięta ręka . Pozdrawiam H.B
Potwierdzam fakt ,że nasze pomysły wkraczały nieraz poza normy rozsądku ale nie zawsze kończyły się nieszczęściem. Jestem przekonana ,że obecne pokolenie w życiu nie wymyśliłby czegoś takiego. Jeżeli dobrze pamiętam to był pomysł mojego brata Andrzeja.
OdpowiedzUsuńZosia.