Witam serdecznie pragnę dziś opisać jakie u nas były piękne zimy
Śniegu było bardzo dużo i był taki zamarznięty, że chodziło się nie
nie wpadając. Najpiękniej wyglądał nocom kiedy księżyc świecił.
Na niebie pełno gwiazd i pod nogami iskrzący się śnieg, idąc to
tak skrzypiał pod nogami. W okół głucha cisza tylko ten iskrzący
 śnieg i  z pod nóg i z pod nóg wydobywały się różne melodie
 w zależności ile osób szło i jakie mieli obuwie. Drogi były zasypane
jeżdziło się saniami, które ciągnął koń.Bardziej bogatszy gospodarz miał
ładne sanie, na przodzie sani były dwa miejsca gdzie siedział gospodarz
z tyłu były trzy miejsca ale zwykle siadało więcej.
Tata woził nas nieraz do szkoły mama grzała nam cegły owijała w jakiś
towar lub stary swetr my siadaliśmy byliśmy przykrywani derką i tak się
jechało. Do szkoły było 6 km.Wychodziliśmy parę minut po szóstej  rano
a wracało się gdzieś o siedemnastej, to zależało ile się jeszcze górek po
drodze zaliczyło.
Pamiętam żeby było ciepło w nogi to rodzice na zimę robili nam tak zwane
trepy. Był to buty na drewnianych sodach obite skórą, ja do nich przykręcałam
łyżwy. i na takich łyżwach przykręcanych wracało się ze szkoły, a najlepiej
to było utrzepić się jakiś sań to się było szybciej w domu. Ja któregoś dnia
wracając ze szkoły mając te łyżwy na nogach utrzepiłam się jakiś sań
jadąc uderzyłam łyżwą o wstający kamień. odleciał mi cały spód tego
drewniaka i musiałam prawie pięć kilometrów przyjść na boso prz mrozie
ponad 20 stopni. Teraz kiedy słyszę piosenkę pujdę boso to zaraz wracają wspomnienia
Ale ja mam pamiątkę do dziś dwa palce u nogi zimą są zawsze zmarznięte.
To jest tylko jedna mała historia o pięknych zimach.


A teraz coś fajnego przesyłam moja rodzina z lat osiemdziesiątych.
Rozpoznaj na zdjęciach ludzi.




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Młócenie zboża