Cdn.o Babce Felisce.
Przy opise niktórych osob będę pisła używaląc przezwisk
o ktore nikt w naszej wiosce się nie obrażał.
Ona była bliską naszą sąsiadką i idąc do kościółka przychodziła do Mamusi po kwiatki żeby ustroić ołtarz.
Nieraz zabierała mnie do pomocy.
Jej syn Jan był wiele lat sołtysem a myśmy nazywali go "szycha".Nie umiem sobie wyobrazić innej osoby ,która mogłaby lepiej zaopiekować się kościólkiem.
Moje dziecństwo przypada na okres kiedy we wsi nie było pradu.Oprócz kościołka był cmentarz.
Był taki zwyczaj,że we Wszystkich Świętych  kiedy następował zmrok palono duże ognisko przed cmentarzem
a potem szliśmy do kościołka na różaniec.
Światlo ze świec było skąpe i moja wybrazia zaczynała działać. Wydawało mi się,że wszystkie dusze przyszły z nami  z cmentarza i za skarby świata nie puściłabym Mamusi ręki albo chociaż rękawa jej płaszcza.
Wspomnę tu jeszcze wnuczkę Babki Tereskę z którą pasałyśmy krowy (pastwiska blisko siebie).Terska zaraziła mnie czytaniem książek.Ona zawsze czytała i ja też zawsze szłam z książką.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Młócenie zboża