Szkoła w Łękinsku byla koszmarna,ja najbardziej nie lubiłam zimy,bo wtedy chodziło się pieszo wychodzło się ciemno i przychodzło cimno.
Nieraz udało nam się wrócić autobusem.
W lecie jezdziliśmy rowerami tylko nie każdy miał, ja miałam bo mój Tatuś umiał poskładać z rożnych starych części rower .W zimie jak były dobre drogi to Tatuś przyjeżdżał po mnie rowerem. Pamiętam zimę 1962 ,1963
która była bardzo mrozna i śnieżna.
Był chyba styczeń  okropna zawierucha ,śnieg ,mróz wracjąc ze szkoły szliśmy dwa kroki do przodu jeden do tyłu tak wiało.Silniejsi dawali radę słabsi brnęli wolniej.
Mój kochany Tatuś wyszedł po mnie i pomógł nam,bo była nas grupka ,wrócić. Potem była przymusowa przerwa ,bo drogi były nieprzejezdne.W tych latach byla przerwa świąteczna w szkole i nie bylo już żafnych ferii.
Cdn.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Młócenie zboża