Moja wieś

Przyszłam na świat jako drugie dziecko w rodzinie było nas razem pięcioro rodzeństwa. Mieszkaliśmy na małej wiosce pięknym malowniczym miejscu na ziemi, gdzie byli normalni pracowici ludzie. Nasze i jeszcze kilka gospodarstw było oddalone od wioski., Byliśmy otoczeni wokół polami pełnych zbóż i pięknymi lasami w których było bardzo dużo grzybów, jagód, poziomek borówek, jeżyn . Te dobrodziejstwa lasu były pomocne w przetrwaniu zimy, dużo się suszyło robiło przetworów. Natomiast na polu sadziło się warzywa takie jak kapustę którą kisiło się w beczkach groch, buraki, marchew. W tych czasach nie było sklepów gdzie można było kupić.Najbliszy sklep był oddalony od domu jakieś dwa kilometry w którym znajdowały się podstawowe rzeczy cukier mąka i nie mogło braknąć nafty do lampy, światło dotarło do nas w latach siedemdziesiątych Każda gospodyni musiała zadbać o wyżywienie rodziny sama piekła chleb robiła masło, twarogi ale to była naprawdę zdrowa żywność. Nie było żadnej motoryzacji ani komunikacji, jedynym transportem był koń lub rower.
Jeden odbiornik  na całej wsi gdzie nadawało radio wolna Europa, raz w tygodniu docierała gazeta Rolnik Polski czytała ją cała wieś. Po wykonanej pracy w gospodarstwie rolnym schodzili się do jednego sąsiada który, miał radio i umiał czytać. Czytano gazetę, słuchano radia a następnie prowadzono dyskusję na różne tematy. Kobiety natomiast trudniły się robieniem na drutach, skarpet, swetrów, czapek, rękawic. Zimą natomiast na krosnach robiły zapaski oraz chodniki. Wszyskie produkty do wyprodukowania pochodziły z własnego gospodarstwa.
Natomiast jeżeli chodzi o wydarzenia we wsi to Sołtys pisał zawiadomienie na kartce o czasie i miejscu zbiórki. Zawiadomienie takie wędrowało od domu do domu aby powiadomić wszystkich mieszkańców. Słynnym powiadomieniem była zbiórka stonki. Z każdego gospodarstwa musiała iść jedna osoba do zbierania stonki w ziemniakach, osoby musiały być zaopatrzone w naczynko z wodą  główna osoba niosła wiechę. Kiedy znaleziono już stonkę w jakimś gospodarstwie w tedy zbierano ją do naczynia z wodą lub naftą parę krzaków na których była stonka wyrywano i stawiano wiechę. Lecz te zabiegi nie przyniosły oczekiwanych skutków bo stonka się bardzo w następnych latach rozprzeszczenila i gospodarze musiały radzić sobie sami sypiąc liście kartofli azotem, który bardzo miał nieprzyjemną woń. A tej stonki to było tak dużo, że z daleka czerwieniały się krzaki kartofli od larw te larwy były koloru czerwonego i  bardzo nieprzyjemny. Bo stare stonki to były brązowe w czarne paski były bardzo twarde trzeba było je zebrać i można było je rozdeptać obuwiem lub utopić w butelce z naftą.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Młócenie zboża