Historia pewnej studni

 W roku 1975 rozpoczęło się odwadnianie terenu pod budowę Kopalni Bełchatów. Wszędzie dookoła na naszych polach, jak grzyby po deszczu zaczęły się pojawiać studnie głębinowe i betonowe kanały odprowadzające wodę do rzeki. Ale to jeszcze nie był czas na wysiedlenie naszej wioski, która istniała nadal przez kolejne niespełna 10 lat. Kopalnia od początku zdawała sobie sprawę z tego, że za chwilę w wiejskich studniach zacznie brakować wody, więc jak tylko ruszyło odwodnienie terenu, w Woli Grzymalinej i innych okolicznych wioskach zostały wybudowane wodociągi. A wcześniej każdy gospodarz zaopatrywał się w wodę z własnej studni zlokalizowanej na podwórku. Ale jedna studnia w Woli Grzymalinej była wyjątkowa, gdyż znajdowała się na drodze i korzystało z niej kilka okolicznych rodzin.


Oto nasz wolska studnia na drodze. Kilkadziesiąt metrów dalej, po prawej stronie była szkoła a po lewej sklep spożywczy


Ta studnia była nawet inspiracją do jednej z prac naszego artysty Tadeusza Kurowskiego

Z tą studnią związana jest pewna zabawna historia. Gdy Kopalnia podchodziła coraz bliżej, źródło wody zaczęło opadać coraz niżej aż w końcu studnia wyschła całkowicie i przestała pełnić swoją funkcję. Jeden z mieszkańców Woli Grzymalinej, którego wszyscy doskonale znają miał w tym czasie tzw. komarka, czyli motorower typu Romet. Tego typu pojazdy były w naszej wiosce bardzo popularne. Ale pewnego razu komar odmówił posłuszeństwa. Silnik nie odpala. Sprawdzenie gaźnika, świecy zapłonowej, cewki, ustawienia zapłonu, niestety nic nie dawało efektu. W końcu brakło mu cierpliwości i komarek w całości wylądował na dnie studni. Podobno, kiedy zdenerwowanie przeminęło, komarek dostał jeszcze drugą szansę. Obecnie tego typu pojazdy są bardzo poszukiwane i cenione przez koneserów motoryzacji z czasów PRL-u.


                             Tego typu komarek został wrzucony do studni


                            Całkiem możliwe, że to mógł być właśnie ten egzemplarz

A na moim podwórku również była studnia, nie wiadomo kiedy i przez kogo wykopana. Czasami był problem, kiedy wpadł do niej kot i się utopił. Dużo wody musiało być wówczas wypompowane wiadrami aby przywrócić ją do poprzedniego stanu. Nasza studnia była bardzo głęboka i długo utrzymywała się w niej woda. Ale koleżanki ją wykończyły. Pojawiły się studnie kopalniane, coraz bliżej i coraz głębsze. I w końcu nasza studnia wyschła. Taka to jest przyjaźń pomiędzy studniami.

Następny wpis za dwa tygodnie

Jarek

jarczeslaw@tlen.pl

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Młócenie zboża

Wola Grzymalina - odwiedziny po czterech dekadach