Wola Grzymalina - odwiedziny po czterech dekadach
Jest taki piękny serial telewizyjny w reżyserii Jana Łomnickiego pt. „Dom”. Jednym z bohaterów 20-tego odcinka tego serialu jest pochodzący z Lwowa Szczepan Pocięgło, który w przeszłości był Sybirakiem a podczas wojny przeszedł szlak bojowy z armią generała Andersa, więc po wojnie nie mógł wrócić do Polski a tym bardziej do swojego ukochanego Lwowa, który wtedy znajdował się już poza granicami Polski. Więc pozostał na emigracji i zamieszkał w Londynie. W latach 70-tych Szczepan postanowił odwiedzić rodzinę w Warszawie. Ale prosto z lotniska nie pojechał na adres, gdzie mieszkała jego bratowa, tylko zamówił taksówkę i kazał zawieść się do ówczesnej granicy z ZSRR aby znaleźć się jak najbliżej Lwowa. Niezwykle wzruszony popatrzył przez chwilę w stronę Lwowa, powdychał powietrza i wrócił do samochodu. A taksówkarz mówi do niego: - no i co, czy to wszystko? To nam było po to taki szmat drogi jechać? - luftu się nachapać- mówi Szczepan- takiego luftu jak we Lwowie, to na całym świec...



Odpust w Łękińsku to faktycznie była wielka frajda dla dzieci. Wyczekiwało się z tęsknotą na te stragany. W tamtych czasach dzieci na wsi nie miały powszechnego dostępu do zabawek i rozrywek. Zakup korkowca na odpuście był wydarzeniem niecodziennym. Strzelało się z korków albo z kapiszonów. Załadunek korka do lufy korkowca był dosyć niebezpieczny. Trzeba było robić to umiejętnie, bo można było sobie palce poparzyć. Odpust w Łękińsku odbywa się na św. Jana. Do następnego odpustu dzieci nie musiały czekać przez cały rok, bo kolejny jest 6 sierpnia.
OdpowiedzUsuńJarek
W mojej pamięci odpust w.06.08 sierpnia często przechodził bez echa.Przyczyną były wzmożone prace na roli:żniwa,poplony,podorywki itp prace polowe. Sakralnie była to uroczystość parafialna z mniejszą "pompą".Proboszczowie "Często ,gęsto" udzielali dyspensy na prace polowe, nie cierpiące zwłoki:zwózka siana z "okopisk" oraz zboża z mendli, i przygotowanie pola pod poplony.Ja szczególnie zapamiętałem ten okres wytężonej pracy dla dzieciaków jak zagrabianie ścierniska,zbieranie kłosów,wypas bydła itp.Do dziś utkwiły mi w pamięci "południowe" wyprawy wraz z kolegą Ś.p.Jankiem nad Widawkę żeby się przekąpać , ochłodzić.Tam uczyliśmy się samodzielnie pływać pieskiem wtedy o stylach nie mieliśmy pojęcia.Byliśmy wtedy szczęśliwi pełni wigoru i chęci do pracy.Mało wiedzieliśmy że"istniał inny świat" dla dzieci:odpoczynek nad morzem,jeziora mazurskie,góry od Sudetów po Tatry po wyjazdy zagraniczne, były marzeniem często wielką niewiadomą. Lata te odbiły się nieodzowne na naszym życiu.Idąc w "Swiat"musieliśmy nadrabiać ciężką pracą braki językowe ,kulturowe jak i znajomości "Savoir-vivre.
UsuńPrzetrwaliśmy.
z poważaniem MM